A ty, Suzie? A ty?

Et Tu Suzie Et Tu



Dowiedz Się O Swojej Liczbie Aniołów


Nazywała się Suzie. Była moim psem. Kiedy ponad pięć lat temu zdecydowałem, że chcę Jacka Russella Terriera, naprawdę poszedłem na całość. Słyszałem straszne historie o Jack Russells i o tym, jak mogą uprzykrzyć ci życie i jak bardzo mogą być oddani wtykaniu głowy w dziury pancerników i inne nieprzyjemne sytuacje. Ale byłem zdeterminowany, żeby znaleźć dobry. I zrobiłem, u renomowanego hodowcy Jack Russell na granicy Teksasu w pobliżu El Paso. Długo komunikowałem się z hodowcą i ostatecznie wybrałem przez telefon Suzie, najsłabszą z miotu, ze względu na zapewnienie hodowcy, że jest najsłodszym, najbardziej posłusznym Jackiem Russellem na świecie.



Okazało się, że właśnie taka. Zamieszkając u nas, gdy była zaledwie wielkości mojej dłoni, stała się integralnym członkiem naszej rodziny i pozostała tak przez ponad cztery lata. Siedziała na naszych kolanach, wykonywała odjazdowe sztuczki Jacka Russella i wieczorami zbliżała się do nas, kiedy robiła się senna. Suzie była idealnym psem… aż do roku temu, kiedy nagle i bezlitośnie została nam odebrana.

Nie umarła, jeśli tak myślisz. Nie została potrącona przez samochód ani pożarta przez kojoty. Nie. Zamiast tego Suzie zostawiła mnie dla kogoś innego. Ktoś kogo znam. Ktoś, ze względu na Pete'a, w moim własnym rodzina .


Zostawiła mnie dla mojego teścia, własnego ojca Marlboro Mana. Nadal nie mogę uwierzyć, że to się stało. Bezduszna dziewka mnie opuściła mu .




I tak, ponieważ prowadziłem badania nad Jack Russell Terrierem ponad pięć lat temu, ja zrobił może być może trochę trochę przeczytaj, że Jack Russells, bardziej niż jakakolwiek inna rasa, mogą będziesz miał skłonność do skupiania się na jednym ludzkim „ulubionym” i rozwinie pełne widzenie tunelowe i nie będzie miał nic wspólnego z żadnym innym człowiekiem na ziemi przez resztę swoich dni. Ale nazwij mnie szaloną, nazwij mnie naiwną, przez chwilę myślałem, że człowiek był ja .


Myliłem się. Widzisz, rok temu, podczas gdy Marlboro Man i ja niewinnie usiłowaliśmy zrobić sobie weekend wolny i podróżować do odległej krainy (53 mile stąd) i spędzić kilka nocy w hotelu samemu (cóż, przepraszam!), wyjechaliśmy nasza czwórka dzieci i nasz pies Suzie, z moimi drogimi teściami, rodzicami Marlboro Mana. Ale kiedy wróciliśmy, chociaż moje dzieci cieszyły się, że mnie widzą, Suzie była zdystansowana i emocjonalnie odcięta. Od razu to poczułem. Podekscytowanie, które okazywała przez cztery lata, kiedy wszedłem przez drzwi, zniknęło. Nie zmniejszyła się… odszedł . Najwyraźniej, ponieważ moja teściowa przez cały weekend była po szyję w naszym ikry… co, opieka nad czwórką dzieci jest trudna? Może trochę greuuuuuuuuuu? — mój teść wziął na siebie opiekę nad Suzie, moim ukochanym Jack Russell Terrierem. Wrzucił ją do swojego pikapa i ciągnął ją za sobą, gdziekolwiek się udał, nawet posadził ją ze sobą na siodle, gdy jechał konno.

Wynik? W mgnieniu oka, w ciągu jednego weekendu stał się jej człowiekiem . A Jej Człowiekiem pozostał do dziś.




Spójrz. Nie może spuścić go z oczu.


Kiedy w zeszłym miesiącu robiłem te zdjęcia na farmie, rozpaczliwie i żałośnie krzyczałem: Suzie!!! Suzie!!!' Ale nawet nie spojrzała w moim kierunku.


Ból jest nadal bardzo ostry. Moje serce krwawi łzami Jacka Russella.

Och, i minęło tylko kilka tygodni po weekendzie rok temu, żebym ustąpił i po prostu oddał Suzie swojemu nowemu człowiekowi na dobre. Było jasne, że nigdy nie spojrzy na mnie tak, jak patrzyła na niego. Dziś jest wobec mnie grzecznie czuła, nawet lekko macha ogonem, gdy widzi mnie po długim czasie. Ale nie ma wątpliwości, że jest tam, gdzie należy.


To był bardzo szczególny moment na farmie w zeszłym miesiącu. Jechałem aligatorem, fotografując okolicę i wszystkich zbierających bydło. Zaprosiłem Suzie, żeby poszła ze mną… a ona właściwie przyjęty , wskakując do aligatora i parkując sobie na moich kolanach. Moje serce śpiewało. Przypomniało mi się stare dobre czasy.


Ale potem dostrzegła mojego teścia i było po wszystkim. Zeskoczyła z moich kolan z prędkością błyskawicy, nawet drapiąc mnie w nogę ostrym małym paznokciem. Bezduszna dziewko.


Suzie?


Suzie?


„Jeśli coś kochasz, uwolnij to” . Słyszałem to kiedyś w piosence Sinead O’Connor i naprawdę mi to utkwiło. A może to była karta Hallmarka. Albo mogło to być ciasteczko z wróżbą.

Tak czy inaczej, są słowami, którymi należy żyć.


Suzie?… Suzie?

Nie może już nawet na mnie patrzeć. Zdrada psów. Tnie jak nóż. Słyszałem to kiedyś w piosence Bryana Adamsa…

Ta treść jest tworzona i utrzymywana przez stronę trzecią oraz importowana na tę stronę, aby pomóc użytkownikom podać ich adresy e-mail. Możesz znaleźć więcej informacji na temat tej i podobnych treści na piano.io Reklama - Kontynuuj czytanie poniżej